ROZDZIAŁ II. „ Wydarzenia ‘’
Wstałam i popatrzyłam do okna. Ból głowy ustał i czułam się
już dużo lepiej.
Zeszłam na dół w piżamie i zobaczyłam zmęczoną mamę
grzejącą jajecznicę.
- Mamo, już wstałaś? – zapytałam, a ona skinęła głową.
- Wróciłam o 21,
a ty już spałaś. Coś się stało? – zapytała, ale ja
postanowiłam nic jej nie mówić. Od razu zaczęłaby popadać w paranoję.
- Nie, nic. Po prostu byłam zmęczona nauką – powiedziałam,
choć sama w swoim głosie czułam kłamstwo, ale mama nawet nie zwróciła uwagi.
- Justina nie ma? – zapytałam.
- Jest, śpi. Wrócił nad ranem – powiedziała, po czym podała
mi śniadanie. Szybko zjadłam posiłek i
poszłam na górę przebrać się w jakieś ubranie. Dzisiaj na dworze było dość
ponuro, a deszcz ciężko padał. Włożyłam beżowe jeansy czarną bluzę, oraz białe
adidasy. Umyłam twarz i spięłam włosy w kucyk, po czym wyszłam z domu. Rozłożyłam parasol i weszłam na
ulicę. Szłam powoli w kierunku przystanku.
Spojrzałam nerwowo na zegarek, na którym była godzina : 7:08 . Deszcz
padał, tworząc liczne kałuże na jezdni. Modliłam się w duchu, żeby i tym razem
nikt nie przejechał o kałuży i, abym nie była mokra. Dzisiejszy dzień w szkole
nie zapowiadał się już tak ekscytująco, ponieważ na trzeciej lekcji miał być
Hiszpański. Czyli mój znienawidzony język. Prześladował mnie od podstawówki, a
z klasy byłam najgorsza. Postanowiłam
przyśpieszyć kroku i tak też zrobiłam. Zadziwiająco na ulicach było bardzo
pusto. Nikt nie szedł, pani Bukowa z sąsiedztwa zawsze o tej porze spacerowała po ogrodzie, ale tym razem jej
nie było. Było po prostu.. pusto. Kiedy zobaczyłam szubek przystanku, nie
biegłam jak zazwyczaj tylko szłam powoli. Kiedy doszłam na ławce pod
przejrzystym dachem, siedziałam już Weronika. Usiadłam obok niej i wyciągnęłam
telefon.
- I jak? – zapytała.
- U mnie? I co, fajne te zajęcia? – zapytałam, choć nie
byłam zaciekawiona jej odpowiedzią.
Spojrzałam na mały monitor telefonu i odczytałam nową wiadomość od
Justina, która została wysłana około godziny 3. Byłam zdziwiona, myślałam, że
chłopak wtedy był już w domu, ale nacisnęłam” otwórz „. Kiedy przeczytałam
tajemniczy napis, zdziwiłam się jeszcze bardziej.
- Co jest? – zapytała Weronika, a ja dopiero teraz przypomniałam sobie, że
dziewczyna opowiada mi o kółku teatralnym.. chyba.
- Justin wysłał mi dziwaczną wiadomość. Wiesz, on i .. to
wszystko – mruknęłam od niechcenia, ale dziewczyna nachyliła się nad monitor i
zaśmiała.
- „ Nie idź do szkoły, bo będą problemy ? „ – przeczytała
wiadomość brata, po czym machnęła ręką – upił się - dokończyła, a ja zgodziłam się z nią. W oddali zobaczyliśmy mknący w deszczu
autobus. Cała 3 klasa stanęła w pobliżu miejsca, w którym autobus parkował, a
kiedy nadjechał, wszyscy wsiedliśmy. Usiadłam razem z Weroniką i zaczęłyśmy
rozmowę:
- Dzisiaj nie ma tego przystojniaka – mruknęła ze śmiechem
Weronika.
- Wczoraj nie maił jak dojechać, czy jakoś - powiedziałam, a ona zrobiła dziwną minę.
- Skąd wiesz? – zapytała zaskoczona.
- Mówił wczoraj – powiedziałam, po czym dziewczyna zrobiła
zaskoczoną minę.
- Gadałaś z nim? – zapytała niewierząco., a ja przytaknęłam
– ty to masz szczęście – dokończyła , po czym podszedł do nas Mateusz ( chłopak
z 2 gimnazjum ) i zaczął mówić:
- Zakochane w Tayler’rze?
- zapytał, a Weronika uderzyła go szklaną butelką, ale na szczęście się
nie stłukła, a chłopak śmiejąc się poszedł na swoje miejsce. Droga nie trwała
długo, a gdy wyszliśmy z autobusu, wszyscy byliśmy zdziwieni. Na podwórzu było
ciemno i mroczno. Przed szkołą, było
boisko do gry w koszykówkę, lecz tym razem, stało się coś, czego nigdy NIKT by
się z nas nie spodziewał. Kosz był złamany na pół. Po Rawie walały się deski, z
połamanej ławki. Wszyscy przestraszeni weszliśmy do szkoły. W środku, był dziwny zapach.
- Jezu, patrzcie na podłogę! – krzyknął pewien kolega, a ja
odwróciłam wzrok na dół. Podłoga była
zsączona krwią, a gdy popatrzyłam na
ściany, wyglądały jeszcze gorzej.. Była na nich grube, gęste ślady krwi.
- Ściany – mruknęłam jąkając się. Wtedy, byliśmy już pewni,
że tej nocy, coś się stało, ale jednak nie wracaliśmy, szliśmy przestraszeni
dalej.
- Rozdzielamy się –
mruknął Mateusz. Chłopak był zawsze ochoczy i odważny, nawet tym razem.
- Dobra – powiedział Eryk – ja idę z Werą i Natą, Piotrek z Mateuszem i Elą, a reszta niech się
sama podzieli – mruknął i machnął ręką. Po chwili wszyscy rozdzieliliśmy się po
szkole. Ja, Eryk i Wera mieliśmy iść do gimnastycznej i Biologicznej. Pierwsze
udaliśmy się do klasy Biologicznej. W szkole, nie słyszeliśmy głosów
nauczycieli, ani nikogo innego, co było dziwne. W szkole, byliśmy tylko
my.
- Dobra, to jest dziwne.
Wszyscy mają na tą samą godzinę lekcję. Jedziemy autobusem tylko My.
Żadnych nauczycieli.. co jest? – zapytałam zdziwiona, ale znajomi tylko wznieśli
ramiona. W klasie Biologicznej nic nie wyglądało inaczej. Ławki były ustawione zwyczajnie, ale na tablicy
była narysowana dziwna, wielka spirala.
- Jesteśmy jak Policja – mruknęła Weronika i zaśmiała się.
- Spirala? – powiedziałam, a brzmiało to jak pytanie.
Znajomi odwrócili się w stronę tablicy i
patrzyli się w nią przez chwilę. Eryk podszedł do owej tablicy i dotknął kredy.
- Krew – powiedział, dzięki czemu poczułam się jak detektyw.
- Dzwonimy na Policję? – zapytałam, ale po minach znajomych,
widziałam widoczną niechęć.
- Nie ma szans. Coś tu jest nie tak. Psy nie dadzą tutaj
rady. To czas, dla Detektywa – Eryka –
powiedział śmiesznie, ale mnie i Weronice, nie było do śmiechu. Postanowiliśmy
się udać do Sali Gimnastycznej i tak też zrobiliśmy, tylko , że tym razem, w
środku zobaczyliśmy coś strasznego.
- Jezu – mruknęliśmy wszyscy razem. Pod oknem leżało ciało
wuefisty, oczywiście całe pokrwawione. Jako jedyna, podbiegłam i popatrzyłam w
zwłoki. Widocznie mężczyzna już nie żył. Cala sala, była umazana krwią, wiec
pewnie tutaj działa się główna akcja. Postanowiliśmy zadzwonić na Policję. Po
chwili, przyjechała i zaczęła śledztwo, a my zostaliśmy odwiezieni do domu.
Zaciekawiona, cały czas myślałam o owym incydencie, ale i również od sms’ie od
Justina. Czyżby miał z nim coś wspólnego?
Najwyraźniej, ale gdy pytałam, udawał, że nic nie wiedział. Dzień
spędziłam z Weroniką, czekając na jakiekolwiek informacje, na temat morderstwa,
ale żadnych nie dostarczono. Kiedy dziewczyna poszła do domu, było już całkiem
ciemno. Byłam sama w domu, ponieważ brat ( ponoć ) był u dziewczyny. Oglądałam
marne seriale w telewizji popijając kakao. Moja wyobraźnia buzowała, na każdy
skrzyp, powiew wiatru itp. Patrzyłam w przestrzeń, a po mojej prawej ręce stał
oparty kij od miotły. Można było by powiedzieć, że zachowuję się dziecinnie,
ale tym razem „ umierałam ‘’ ze strachu.
Nagle usłyszałam przeraźliwe pukanie do drzwi. Zerwałam się na równe
nogi i wzięłam automatycznie kij od miotły ( co musiało wyglądać idiotycznie ).
Owa osoba zapukała ponownie, dzięki czemu ze strachem podeszłam do drzwi. Lekko
je otworzyłam i zobaczyłam przez szparę twarz rozbawionego Tayler’a. Otworzyłam drzwi na oścież i odłożyłam kij od
miotły.
- No cześć – powiedział i uśmiechnął się, a ja odwzajemniłam
gest - przyszedłem sprawdzić, jak się
czujesz – zapytał jąkając się przy każdym słowie.
- Wiesz, dobrze. Nawet zapomniałam o wczorajszym incydencie
– powiedziałam.
- Mogę wejść? – zapytał, po czym skinęłam głową. Zamknął
drzwi i rzucił spontaniczny uśmiech w
moją stronę.
- Słyszałem, że u was w szkole było jakieś zabójstwo. Więc,
nie chciałem, żebyś była sama.. – mówił dość przekonywująco, a ja zaśmiałam
się,
- Skąd wiedziałeś, że jestem akuratnie sama? – zapytałam,
ale on tylko się uśmiechnął.
- Intuicja – powiedział tajemniczo. Weszliśmy do salonu, a w telewizorze leciało
„ M – jak miłość ‘’.
- Może się czegoś napijesz? – zapytałam. Kompletnie nie
wiedziałam, o czym możemy pogadać i co w ogóle możemy robić.
- Nie, dzięki, ale za to TY się napijesz – powiedział
stanowczo.
- Proponujesz mi napój, w moim własnym domu? – zapytałam
lekko się uśmiechając, a on uniósł brwi.
- Gdzie jest kuchnia? – powiedział, po czym ruszyliśmy w
kierunku kuchni. Chłopak był bardzo pewny siebie, co było bardzo dziwne,
ponieważ w ogóle mnie nie znał.
- Ma Pani składniki na shake? – zapytał zachęcająco, a ja
przytaknęłam.
- A Pan umie go zrobić? – zapytałam, a on się uśmiechnął.
Wziął czarny pisak, który leżał na parapecie i domalował sobie wąsy, a potem
mnie.
- To na przełamanie
lodów – mruknął i uśmiechnął się. Wyglądał bardzo śmiesznie, a ja na pewno też.
- Czekoladowo – wiśniowy? - zapytał z myślą, a ja
przytaknęłam.
- Może być.
- No to.. Lody czekoladowe, kremowa śmietanka, mleko i lody
waniliowe – powiedział i oboje szukaliśmy po kuchni składników. W wykonaniu
Tyler’a
Było to bardzo śmieszne, bo natykał się na różne inne
rzeczy i przy tym robił dziwne miny. Kiedy już wszystko zrobiliśmy usiedliśmy
triumfalnie na kanapie w salonie i rozkoszowaliśmy się smakiem.
- Nie spodziewałam się,
jesteś w tym dobry – powiedziałam, a on przytaknął. Spojrzał ponuro na
zegarek i westchnął:
- 21:30. Nie przeszkadzam? – powiedział z lekkim uśmiechem,
a ja od razu odparowałam:
- Pewnie, że nie. Zostań – powiedziałam, po czym chłopak
wyciągnął telefon.
- Ty wiesz, że zostanę – powiedział przekonująco, ale nagle
zaczął dziwnie patrzeć się w monitor, ale po chwili przestał.
- Masz rodzeństwo? – zapytałam, a on pokręcił przecząco
głową.
- Nie. Rodzice woleli mieć tylko mnie. A Ty? – zapytał i
popatrzył na mnie błyszczącymi oczami.
- Tak. Starszego brata. Justina – powiedziałam.
- Nie ma go – stwierdził, a ja przytaknęłam. Nagle
usłyszałam krótki dźwięk z komórki Tyler’a.
- Pozwolisz? – powiedział, po czym wyszedł. Przez chwilę siedziałam,
czekając aż chłopak wróci, ale po dwóch minutach, postanowiłam podsłuchać jego
rozmowę. Podeszłam po cichu do oparcia drzwi i nadstawiłam ucho.
- Coś zabiło gościa,
to nie znaczy od razu, że to „
COŚ ‘’ tu grasuje. Jeden raz i tyle. Ktoś kto jest nowy w miejscowości, to On –
powiedział tajemniczo i czekał na odpowiedź rozmówcy, której niestety nie
mogłam usłyszeć.
- Zrobię co w mojej mocy, a teraz już nie dzwoń. Mam wolne
od.. wszystkiego – mruknął, a ja szybko przemieściłam się na kanapę. Chłopak
wszedł, a po jego minie nie było widać żadnego uczucia. Przyłożył do ust
koktajl i usiadł obok mnie.
- Kiedy idziecie do tej szkoły? – zapytał, a po jego minie
było widać, że doskonale zna odpowiedź.
- Data jest jeszcze nie ustalona. Wiesz, muszą wszystko
przywrócić do porządku. Jak myślisz, co to było? – zapytałam, a on wzniósł
ramiona.
- Nie było mnie tam, więc nie mogę nic powiedzieć, ale..
jak już, to chyba jakieś zwierzę. Człowiek nie miałby z tym szans – powiedział,
a ja zgodziłam się z nim w duchu – skończmy z tym tematem. Myślę, że jutro
jesteś wolna i mogę Cię wyciągnąć na pizzę – powiedział pewnie, a ja rzuciłam
szczery uśmiech w jego stronę.
- A ja myślę, że to chyba dobry pomysł – powiedziałam.
Ostatnio, potrzebowałam towarzystwa ( i oczywiście rozrywki ). Chłopak popatrzył do okna i mruknął od
niechcenia.
- Pełnia. Podobno, wtedy człowiek ma najwięcej energii –
powiedział i zmierzwił sobie włosy.
- To dlatego mnie
odwiedziłeś? – zapytałam, a on zrobił dziwną minę.
- Między innymi – powiedział, a ja popatrzyłam na niego
świdrującymi oczami.
- Polubiłem spadającą na beton dziewczynę – powiedział, a
ja szczerze się zaśmiałam.
- Ja też polubiłam mojego wybawiciela – powiedziałam, a
chłopak posłał mi mrugnięcie oka.
Spędziliśmy jeszcze około godzinę, i chłopak poszedł do domu. Dobrze
czułam się w jego towarzystwie, był zabawny i po prostu uroczy. Kiedy chłopak
wrócił, zaraz po nim przyszła mama. Od razu zaczęła wypytywać, o sytuacji w
szkole, a ja obojętnie opowiadałam jej
zdarzenie.
- Przepraszam, że nie mogłam przyjechać, naprawdę. Musiałaś
być sama, ale nie chcieli mnie wypuścić, wiesz, dużo pracy – mówiła, ale ja
wcale nie miałam tego za złe.
- Byłam ze znajomymi,
więc nie musisz się przejmować. Nic się nie stało – powiedziałam i zaraz
po moich słowach wszedł do domu Justin. Wyraźnie pijany, podparł się o ścianę i
czknął. Mama podbiegła do niego i
założyła ręce na głowę.
- Justin! Znowu
piłeś? Z kim, przynajmniej mogę wiedzieć. Z KIM?! - wrzasnęła, a on zrobił nie winną minę, i
już otworzył usta, aby powiedzieć, ale się zawahał:
- Sam – powiedział, a w jego oczach było widać wyraźne
kłamstwo. Powoli ruszył, ale mama złapała go za ramię, a on o mało się nie
wywrócił.
- Ćpałeś – powiedziała wściekło, a on przecząco pokręcił
głową, ale po jego zachowaniu, wyglądało, że chłopak włóczył się po byle jakich
barach.
- Mas szlaban! – dokończyła mama, ale chłopak odwrócił się
do niej i mówił, a ja postanowiłam iść na gorę. Zawsze w takich chwilach,
narastała kłótnia, która trwała zazwyczaj całą noc. Sąsiedzi, znali mojego
brata. Chłopak zaczął palić jeszcze w podstawówce, i już w takim towarzystwie
został. Weszłam do swojego pokoju i spojrzałam na zegarek, na którym była
godzina 23.. Poszłam do łazienki, po czym położyłam się spać.
Kiedy się obudziłam,
była już 10. Wstałam, przetarłam oczy i
zeszłam na dół. Justin spał w salonie na
kanapie, a mama widocznie była w pracy. Dziwnie się czułam. Mój brat, leżał spity w salonie, jak nie kiedy ojciec. Właśnie
dlatego, mama wzięła z nim rozwód. Od tamtego czasu, nie widzieliśmy go już
parę lat, ale ja, wcale za nim nie zatęskniłam. Nigdy, nie był wymarzonym
ojcem, ale w końcu, mama się w nim zakochała.
Odtąd, mama była przeciwko każdemu chłopakowi, każdy według niej miał
wiele, ale to wiele wad. Nie chętnie
poszłam do salonu i potrzasnęłam głową chłopaka.
- Wstawaj – rzuciłam w jego stronę, ale usłyszałam tylko
ciche mruknięcie, więc ponowiłam wypowiedź.
- No weź – powiedział wreszcie, a gdy mnie zobaczył, zerwał
się na równe nogi – która godzina?! – wrzasnął, a ja pokazałam na zegarek.
Chłopak zerwał się i szybko ubrał koszulę.
- Co jest?-
zapytałam, a na jego twarzy, malował się wyraźny strach.
- Miałem być o 4 u.. Tomka – mruknął, wahając się lekko.
- U Tomka? Widzę, że kłamiesz – mruknęłam, ale chłopak nie
zwracał uwagi na mnie. Wziął kluczyki do samochodu i wyszedł z domu. Jego
zachowanie było dziwne, ale w innym stopniu, całkiem podobne do każdego
porannego. Chłopak nie szedł do Tomka, ani nawet do dziewczyny. Justin szedł (
znając życie ) na piwo, ale.. nigdy tak się nie zachowywał. Postanowiłam nie
zawracać sobie już tym głowy. Zjadłam
śniadanie, ubrałam się i postanowiłam iść do Weroniki. Razem z Tayler’em, byliśmy umówieni na pizzę,
ale nie wyznaczyliśmy godziny. Zapukałam do drzwi przyjaciółki, i prawie
natychmiast otworzyła mi jej mama.
- Dzień Dobry – mruknęłam.
- O, dzień dobry – powiedziała i wepchnęła mnie do środka –
Weronika jest na górze – dokończyła, po czym ruszyłam schodami na górę.
Otworzyłam drzwi do jej pokoju i zastałam dziewczynę słuchającą muzyki w
słuchawkach.
- Cześć – mruknęłam i usiadłam obok niej.
- Hej – powiedziała i ściągła słuchawki z uszu.
- I jak tam ? – zapytałam a koleżanka skinęła głową.
- Dobrze, a u Ciebie? – zapytała – widziałam, jakiś srebrny samochód, stojący za twoim domem.
Nowy? – dokończyła pytając, a ja
przymrużyłam oczy.
- Jaki.. samochód? – zapytałam dość zdziwiona.
- Srebrne volvo -
powiedziała, a ja uniosłam głowę.
- Nie mam pojęcia – mruknęłam – brat, raczej nie kupił… A,
Tyler nie ma prawa jazdy – powiedziałam, a ona otworzyła usta.
- Był u Ciebie wczoraj TYLER? – powiedziała zaskoczona, a
ja skinęłam głową.
- Był – potwierdziłam,
a ona dotknęła mojego ramienia.
- Nie zadzwoniłaś, nie mówisz od razu. Nie mogę, moja przyjaciółka spotyka się z
największym CIACHEM z miasta –
powiedziała entuzjastycznie, a ja pokiwałam przecząco głową.
- Jasne, że nie. Rozmawiałam z nim raptem dwa razy. To jest
po prostu znajomy. A pyzatym, na pewno ma dziewczynę – powiedziałam, i
wzięłam słuchawki koleżanki. Przyłożyłam
je do ucha i rozpoznałam „ Castle of glass „ Linkina Parka.
- Dobra, jak twierdzisz – powiedziała i machnęła ręką –
idziemy po południu na miasto? – zapytała.
- Nie mogę – odparowałam od razu.
- Gdzieś się wybierasz? – zapytała, a ja skinęłam głową.
- Idę na pizzę z Tylerem – mruknęłam, a dziewczyna
szturchnęła mnie w ramię.
- Z Tylerem? Oh, nie ściemniaj – powiedziała, a ja
wzniosłam ramiona do góry.
- To znajomy. Daj już spokój – powiedziałam, a dziewczyna
wstała i założyła adidasy.
- Co robisz? – zapytałam, a ona popchnęła mnie w kierunku
drzwi.
- Idziemy do Ciebie. Skoro idziesz z NIM, musimy Cię
ustroić – powiedziała, ale ja nie byłam przekonana do tego pomysłu. Po chwili
znalazłyśmy się u mnie w domu, gdzie na zegarku była godzina 10:50. Otworzyłam drzwi na balkon, po czym usiadłam
na łóżku. Dziewczyna otworzyła szafę z moimi ubraniami, i przeglądała jej
zawartość.
- Nie sądzę, żeby był to dobry pomysł – mruknęłam, ale
dziewczyna nadal przeglądała zawartość szafy.
Odwróciła się w moją stronę, trzymając w prawej ręce niebieską bluzkę z
krótkim rękawem, a w lewej czarne legginsy.
- Jutro idziemy na zakupy – oznajmiła, i podała mi ubrania.
Popatrzyłam na nią dziwnym wzrokiem i założyłam ciuchy.
- I już – powiedziałam wchodząc do pokoju, a ona zrobiła
dziwną, pouczającą minę.
- O, nie, nie, nie i jeszcze raz NIE! – powiedziała, a ja
zrobiłam niewyraźną minę.
- Co? – zapytałam głupio, a dziewczyna pociągła mnie do
łazienki.
- Chcesz, z nim
chodzić? – zapytała idiotycznie.
- Nie – odparowałam,
a ona przewróciła oczami.
- Fryzura – mruknęła.
- Taka jak zawsze – odpowiedziałam, a dziewczyna zaśmiała
się. Wzięła szczotkę i zaczęła czesać moje proste, brązowe włosy. Potem, wzięła jakiś dezodorant, czy coś, ale
ważne było to, że było przynajmniej do włosów. Gdy popatrzyłam do lusterka,
zaśmiałam się, ale na szczęście pozytywnie.
Wyglądałam całkiem fajnie. Dziewczyna patrzyła na mnie, lekko się
uśmiechając.
- I jak? – zapytała, a ja przytuliłam ją serdecznie.
- Dziękuję. Jest
świetnie – powiedziałam. Obie zachwycone sukcesem, ruszyłyśmy do salonu i
usiadłyśmy na kanapie. Włączyłam telewizję. Akurat, włączony był kanał o
wiadomościach. Już miałam wyłączyć, ale coś zatrzymało moją uwagę. Jakiś dziennikarz opowiadał o kolejnym
zabójstwie, a w prawym rogu było..
zdjęcie naszej miejscowości. Obie
zaciekawione zaczęłyśmy słuchać owej dziennikarki:
- Storilng
Shoes - w tym miejscu około godziny
drugiej nad ranem, popełniono kolejne zabójstwo. Około godziny szóstej, w okolicy Apteki, znaleziono zmasakrowane
ciało, martwej już kobiety. Nikt nie wiem, co grasuje po miejscowości, ale
radzimy nie wychodzić w porach nocnych z domów – usłyszałyśmy głos kobiety w
telewizji. Popatrzyłyśmy na siebie, i zrobiłyśmy nieco straszną minę.
- Czy to jest normalne? – zapytałam zdziwiona, a ona
wzniosła ramiona.
- Jakiś seryjny morderca.
No bo dwa, zabójstwa.. –
mruknęła, a z zamyślania wyrwał mnie przeraźliwy dzwonek.
- To on – powiedziała dziewczyna – nie martw się, wyjdę
balkonem – mruknęła i wbiegła po schodach.
Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam drzwi. Zobaczyłam Tylera. Chłopak
lekko się uśmiechał. Miał szarą bluzkę i czarne jeansy.
- Cześć – powiedziałam.
- Witaj., To.. idziemy? – dokończył lekko nieśmiało, a ja
skinęłam głową. Oboje wyszliśmy z progu domu i weszliśmy na ulicę. Szliśmy przez chwilę w milczenie, które
przerwał chłopak.
- Fajna pogoda, nie? – powiedział. Praktycznie na niebie
świeciło wesoło słońce, ale na jezdni było WIELE kałuż. Nagle, zobaczyliśmy szybko jadące, czarne auto. Od razu poznałam
owy samochód, który wjechał w kałużę i dzięki niemu, byłam cała mokra, ale i
tym razem nie było inaczej. Oboje ociekaliśmy wodą. Chłopak zaśmiał się, odgarnął włosy z czoła.
- No nie – mruknął.
- To już nie pierwszy raz – powiedziałam, a uśmiech sam
malował się na mojej twarzy.
- Chyba masz pecha –
powiedział, uśmiechając się- choć, całkiem fajnie wyglądasz, gdy jesteś mokra –
powiedział śmiejąc się.
- Ty też, nie aż tak źle – mruknęłam. Oboje poszliśmy się przebrać, i chłopak miał przyjść
do mnie, i tak mieliśmy coś wspólnie porobić.
Kiedy otworzyłam mu drzwi – już po raz kolejny, chłopak miał worek,
wypchany do pełna produktami spożywczymi. Wniósł je do
kuchni i położył na blacie.
- Mówiłem, że nie źle gotuje? – zapytał i uśmiechnął się
tajemniczo.
- Tak, mówiłeś -
powiedziałam, a chłopak się zaśmiał. Zajrzałam do reklamówki i zobaczyłam
wszystkie składniki na Spaghetti.
- Myślę, że lubisz? – zapytał pytająco.
- Pewnie – powiedziałam, z chłopak ochoczo się uśmiechnął –
może, coś mi o sobie powiesz? – zapytał, a ja uniosłam brwi.
- Ja? Przecież praktycznie nic nie wiem, o Tobie –
powiedziałam, a on podszedł do mnie.
- Panie, mają pierwszeństwo – mruknął, po czym byłam
zmuszona do opowiadaniu mu o sobie, czego nie znosiłam – jedno wiem. Pani
Natalia, lubi jeść Spaghetti – dokończył, po czym usiedliśmy przy stole. Oboje skrobaliśmy marchew, po czym zaczęliśmy
ją kroić.
- Jestem fanką Romea i Julii – powiedziałam, a on skinął
głową.
- Świetna książka. Czytałem i to nie raz – powiedział i
szczerze się uśmiechnął
( jak i często ).
- Skąd przyjechałeś? – zapytałam chłopaka, a on zrobił
dziwną minę.
- Z.. Shipley –
powiedział, lekko się wahając. Nagle
lekko zacięłam się nożem, ale i tak zobaczyłam
krew. Szybko wstałam i podeszłam do kranu. Słyszałam ciężkie dyszenie chłopaka, po czym
pobiegł w kierunku łazienki. Pomyślałam, że może, jest mu nie dobrze na widok,
krwi. I tak pewnie było. Wzięłam plaster
z szafki i zaopatrzyłam palec. Podeszłam w kierunku łazienki i stanęłam pod drzwiami.
Słyszałam dźwięk puszczonej wody i nie równy oddech chłopaka.
- Tyler, wszystko ok.? – zapytałam, ale nie otrzymałam
odpowiedzi. Minęło pół minuty, więc postanowiłam zapytać ponownie.
- Tak – usłyszałam drżący głos chłopaka.
- Na pewno? – zapytałam ponownie, ale tym razem drzwi się
otworzyły, i zobaczyłam podenerwowaną twarz chłopaka.
- Nie dobrze Ci na widok krwi? – zapytałam, a chłopak
dziwnie marszczył twarz.
- Można.. tak powiedzieć. Przepraszam, wróćmy do gotowania
– mruknął i pociągnął mnie za sobą.
Chłopak wziął mój nóż, i odłożył
do zlewu.
- Tym razem to, ja będę zajmował się marchwią – mruknął, a
ja zaśmiałam się. Postanowiłam obierać
czosnek, i tak też zrobiłam. Chłopak co
chwilę, dziwnie mrużył oczy, że zaczęłam się przejmować, iż może mieć uczulenie
na owy produkt, ale on powiedział, że to przez powietrze. Kiedy wszystko było gotowe, była już godzina 15. Oboje usiedliśmy przy
stole, z talerzami pełnymi makaronu i delektowaliśmy się smakiem.
- Świetnie gotujesz. Kto Cię tak nauczył? – zapytałam ze
śmiechem, a on wzniósł ramiona.
- To moje
hobby. Kocham gotować, choć prawie w
ogóle mi to nie potrzebne – mruknął, a ja puściłam do niego oczko.
- Nie potrzebne? – zapytałam, po czym wprawiłam chłopaka w zakłopotanie.
- Rodzina.. gotuje –
powiedział – no i wiesz, nauka – dokończył.
- Słyszałeś, o kolejnym
zabójstwie? – zapytałam, kompletnie z innej beczki. Chłopak zrobił nie
wyraźną minę i po chwili powiedział „ Tak ‘’, ale zaraz po chwili zmienił
temat. I – miał rację. Kiedy skończyliśmy
rozmawiać, o różnych, różnych rzeczach, chłopak oznajmił, że musi już iść. Wyszedł, i zostałam sama w wielkim domu. Usiadłam na kanapie i uśmiechnęłam się sama
do siebie.